piątek, 27 grudnia 2013

Umiar

Stara biegowa prawda mówi, że jeden dzień przerwy może czasem przynieść lepsze efekty niż tydzień ciężkiego treningu. Ważne jednak, żeby po chwilowym odpoczynku szybko wrócić do działania, bo inaczej można w niedostrzegalny sposób wypaść z rytmu. Dlatego trzeba do takiego odpoczynku podejść odpowiedzialnie i nie dać się zwieść demonom lenistwa na drogę nic nierobienia. W moim przypadku dzień kontrolowanej przerwy przypadł dokładnie na koniec czwartego tygodnia od powrotu do biegania. Po wczorajszych intensywnych podbiegach poczułem, że do lekkiego promieniowania w kolanie doszło nieznaczne ale naprzykrzające się naciągnięcie pachwiny. Pomyślałem więc, że nadszedł moment, kiedy organizm zaczyna się lekko sprzeciwiać reżimowi, jaki narzuciłem mu blisko miesiąc temu, i zdecydowałem odpuścić tradycyjną piątkową pętlę dookoła parku. Pewnie nie przyszłoby mi to tak łatwo, gdyby nie fakt, że jutro o 11 startuję w kolejnych zawodach z cyklu Biegów Górskich w Falenicy, więc nie ma możliwości, żeby chwila biegowej stagnacji mogła się przedłużyć. Obstawiam wręcz, że energia i siły, które zaoszczędziłem dziś, mogą okazać się bezcenne jutro na wymagającej piaszczystej trasie po falenickiej wydmie. Jednak, żeby nie rozstrajać się dokumentnie, na wszelki wypadek rano zrobiłem krótki ogólnorozwojowy trening ze skłonami, wymachami, lekkim rozciąganiem, brzuszkami i podciąganiem na drążku. Zajął mi on może ze 20 minut, za to sprawił, że poczułem się wyraźnie lepiej. Nie ma co, dzień rozpoczęty od odrobiny ruchu smakuje zupełnie inaczej niż leniwy poranek, gdy czas i materia dosłownie przelewają się przez ręce. Nawet kwadrans poświęcony własnemu ciału może mieć zbawienny wpływ na duszę i dalszą część dnia. Krew zaczyna krążyć szybciej, entuzjazm wzrasta proporcjonalnie do rytmu tętna, a krople potu w niewidzialny sposób oczyszczają nas ze smutków i drobnych toksyn zalegających w porach skóry. Myślę, że wielu początkujących biegaczy popełnia kardynalny błąd zbyt ambitnie podchodząc do ruszenia się z miejsca. Podczas gdy spokojnie mogliby zacząć od krótkich 10-minutowych rozruchów, często od razu zaczynają biegać - nierzadko zdecydowanie za szybko, jak na początek - narażając się na kontuzje, zakwasy i, w konsekwencji, utratę zapału do treningów. A czasem wystarczyłoby po prostu wyjść przed dom czy blok, odetchnąć świeżym powietrzem, zrobić kilka podstawowych ćwiczeń, przejść kawałek szybkim marszem i wrócić na śniadanie. Potem można stopniowo zwiększać obciążenia, ale robić to z poszanowaniem tego, co mówi nam organizm, nie przeciążać się i, najzwyczajniej w świecie, cieszyć się ruchem. Bo umiar to jedna z najważniejszych cnót - tak w życiu jak i w bieganiu.           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz