czwartek, 6 marca 2014

Z biegiem "Rzeki Życia"

Jest taki film "Rzeka Życia", oglądaliście? Ładne antidotum na współczesną, efektowną sieczkę.
Historia nie jest może porywająca, ale za to wiele w niej piękna i mądrości. Wyjątkowy nastrój wprowadzają zniewalające zdjęcia krajobrazów dzikiej, górzystej Montany z początku XX wieku, a niedzisiejsze, mocne i wyraziste relacje między bohaterami tylko dodają filmowi uroku. 

Gdybym miał sprowadzić moje wrażenia z seansu do sportu, oglądanie "Rzeki Życia" na pewno nie było dla mnie jak trening crossfitowy ani tym bardziej mecz tenisowy - za dużo w nich zwrotów, dynamiki i nieprzewidywalności. I choć - jak sama nazwa wskazuje - w scenariuszu sporo miejsca zajmuje woda, to mimo wszystko raczej nie szukałbym odniesienia także do pływania w basenie - tu z kolei zbyt wiele monotonii i surowych ograniczeń. Podczas gdy w "Rzece Życia" - wbrew woli ojca głównych bohaterów, pastora Macleana - ograniczenia są dla nich znakomitym pretekstem, by je pokonać i zaznać smaku wolności. 

Każdy z braci ma swój własny sposób na osobisty bunt i realizację najskrytszych marzeń. Młodszy Paul jest symbolicznym sprinterem, który chce osiągać spontanicznie rodzące się w jego głowie cele szybko, efektownie, nie bacząc przy tym na zagrożenia. Jest urodzonym kaskaderem, bon vivantem, ale niestety i straceńcem. Za to starszy Norman to urodzony długodystansowiec, lekko safandułowaty marzyciel o poetyckiej naturze, który, nawet jeśli sprzeciwia się konwenansom, robi to z wyrzutami sumienia. Jednak ta jego nieporadność i brak charyzmy blakną w zestawieniu z niezwykłą lojalnością i wrodzoną troską o tych, których kocha najbardziej. Nieprzypadkowo porównuję braci Maclean do biegaczy, bowiem - wracając do początku myśli - jeśli miałbym wybrać zajęcie, do którego mógłbym porównać wczorajszą podróż wgłąb telewizyjnego ekranu, byłaby to - a jakże mogłoby być inaczej? - długa przebieżka w spokojnym tempie po bezdrożach Montany, najlepiej wzdłuż dzikiego brzegu Blackfoot River...

Tak jak już wspominałem akcja "Rzeki Życia" raczej nie spowoduje w was ekstremalnych doznań, a jeśli już, to najprawdopodobniej będą to doznania estetyczne. Ja w każdym razie jestem absolutnie urzeczony rewelacyjnymi zdjęciami gór, rzek, lasów i rozległych dolin jednego z najdzikszych stanów USA. Jednak, mimo wszystko, to nie obrazy zapadły mi z tego filmu w pamięć najbardziej, a dwie kwestie wypowiedziane przez pastora Maclean'a - człowieka niezwykle zasadniczego i rygorystycznego, ale zarazem dobrego, potrafiącego dostrzegać piękno świata, a przede wszystkim zdolnego do prawdziwej, bezwarunkowej miłości.

Pierwsza z dwóch zwerbalizowanych przez niego myśli może się wydawać banalna, szczególnie komuś, kto nie ma i nigdy nie miał problemów ze zrównoważeniem sfer psychicznej i fizycznej. Ale - jeśli zagłębić się odrobinę bardziej - uważam, że słowa, które wypowiada do swojego starszego syna: "masz rację, zdrowe ciało napędza umysł" są przepełnione najwyższą mądrością dotyczącą ludzkiej egzystencji. Tak jak nasze ciało - choćby najpiękniejsze i najbardziej wytrenowane - zawsze będzie ułomne bez odpowiedniego wsparcia umysłu, tak i nasza psychika - nawet najbardziej wytworna i wykształcona - spychając fizyczność na margines, może na takim rozwiązaniu tylko stracić. Pastor nie mówi w filmie dużo, ale jak już mówi to - może poza scenami zbyt radykalnego jak dla mnie musztrowania chłopców - słuchając go, chciałbym wziąć jego mądrości wprost do swojego serca i nigdy ich już stamtąd nie wypuścić. 

Powyższy zachwyt szczególnie odnosi się jednak do kazania, które wygłasza przed swoimi wiernymi tuż przed swoją śmiercią, a którego przepiękny fragment brzmi tak:

"Każdy z nas spojrzy kiedyś na bliską osobę w potrzebie i zada to samo pytanie - chętnie pomogę, ale jak i czy w ogóle można? Bowiem rzadko możemy pomóc osobom nam najbliższym. Albo nie wiemy, jaką część siebie im dać, albo oni nie chcą brać tej części, którą dajemy, Tym sposobem, ci, z którymi żyjemy, i których powinniśmy znać, najbardziej się przed nami skrywają. Ale nadal możemy ich kochać. Możemy ich kochać skończenie, nie rozumiejąc do końca."           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz