piątek, 9 stycznia 2015

Teletubisie

Mam ochotę krzyknąć przez radio: "Mayday!".

Ale nie mam radia, mam tylko bloga. Krzyku więc nie będzie, jest za to wpis.

A o co ten wpis? Ano o to, że chce mi się w góry. Ledwie z nich wróciłem, i teoretycznie powinienem chwalić się, jaki to jestem naładowany pozytywną energią, ale prawda jest taka, że pozytywna energia prysnęła wraz z minięciem symbolicznej poziomicy '500'. Nie ma przechwałek, jest tęsknota.

Tam był śnieg, był mróz, były zbiegi, podejścia i łanie w lesie. Tu jest deszcz, wilgoć i kapanie z nosa. Mój mały biegowy dramat!

I tylko perspektywa jutrzejszej Falenicy odrobinę rozbudza mój entuzjazm. Falenica jest dobra, Falenica jest trochę jak góry, Falenica to miłe twarze, sporo śmiechu i gwarancja umęczenia. Falenica jest dobra.

9 dni w górach to 8 dni biegania plus długi noworoczny spacer ze ściętymi od mrozu nozdrzami. Trening jak ze snu. Towarzystwo jak z marzeń. Chwile, do których wracam z wielką gulą w gardle.

Gdzie są te widoki? Gdzie jajecznica z jaj od szczęśliwych kur? Gdzie mleko od krowy, którą gospodarz woła po imieniu? Gdzie ciepło kominka i chłód poranka?

Wszystko to zostało tam, a mi zostało tylko piękne wspomnienie. Wspomnienie o czasie, gdy na chwilę zamieniłem się w biegającego teletubisia...

fot. Magdalena Mrozowska

3 komentarze:

  1. Hej,widzieliśmy kilka zdjęć z Waszego hasania u Marcina na fb,tylko pozazdrościć tych widoków i prawdziwej zimy,u nas we Wro też mokro,wilgotni i ponuro :( Ale fajnie,że udało Was się choć na chwilę wyrwać z miasta ;) no i powodzenia dzis na Falenicy :) pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  2. Magdalena Mrozowska, ta to potrafi uwiecznić chwilę :) Kochane teletubisie!

    OdpowiedzUsuń