środa, 23 kwietnia 2014

Z wizytą w Ortoreh-u

Od mojej rowerowej kraksy minął właśnie tydzień i jeden dzień. Przez ten czas poznałem technikę przemieszczania się przez kuśtykanie, na nowo obżyłem jazdę na dwóch kółkach, dwa razy odwiedziłem Ortoreh na Solcu, a w lany poniedziałek udało mi się nawet pobiegać. W tych okolicznościach mogę więc chyba bez obaw powiedzieć, że po zderzeniu z volvo nie ma już ani śladu.

Co prawda wypadek spowodował, że najadłem się sporo strachu, ale miał on też swoje dobre strony. Przede wszystkim pozwolił mi po raz kolejny uwierzyć w ludzi - a to za sprawą kierowcy-sprawcy, który, mimo że najpierw staranował mnie swoją szwedzką maszyną, to potem okazał się bardzo porządnym i honorowym człowiekiem. Nie dość, że dzielnie towarzyszył mi z zatroskaną miną w szpitalu, to po diagnozie wykupił przypisane leki, następnie odwiózł rower do serwisu i z góry opłacił jego naprawę, a na koniec zadeklarował jeszcze sfinansowanie pełnej rehabilitacji w Ortorehu. Szacunek!

Z własnej woli pewnie jeszcze długo nie wybrałbym się na pierwsze piętro budynku w zakamarku ulicy Solec. A tak - za sprawą zderzenia i jego sprawcy - byłem tam i w czwartek i wczoraj. Najpierw obite biodro obadał i ostukał doktor Wojciech Ceran, a już przy kolejnej wizycie porządnie je wymasował i porozciągał fizjoterapeuta Andrzej. Obydwa spotkania były dla mnie bardzo ciekawym i wzbogacającym doświadczeniem. Od pana Wojciecha nie dość, że otrzymałem zalecenia, jak obchodzić się z obecną kontuzją, to jeszcze w okamgnieniu zdiagnozował tę minioną, która jakiś czas temu wyłączyła mnie z biegania na dobre pół roku. Według niego ból pod kolanem po zewnętrznej stronie prawej piszczeli (prawego piszczela?) to był podręcznikowy objaw nadwyrężenia ścięgna pasma biodrowo-piszczelowego. Mimo że dziś nic mi już w tym miejscu nie dolega, to i tak bardzo się ucieszyłem, że dowiedziałem się, z czym miałem do czynienia i na co warto uważać w przyszłości.

Natomiast zajęcia z panem Andrzejem to już mniej teorii a więcej praktyki. Fizjoterapeuta Ortoreh-u porozciągał mnie na wszystkie strony z naciskiem (dosłownie!) na rozruszanie zbitych mięśni w okolicach prawego pośladka. Godzina ćwiczeń minęła momentalnie, a sam terapeuta okazał się bardzo konkretnym, spokojnym i niezwykle precyzyjnym człowiekiem. Dzięki jego klarownym komunikatom w lot chwytałem, czemu służyło wszystko, co robiłem, a z każdym kolejnym aplikowanym bodźcem biodro odzyskiwało część dawnej sprawności. Na koniec usłyszałem, które z wielu uprzednio wykonanych ćwiczeń są w mojej sytuacji absolutnie niezbędne, ale że najważniejsza i tak zawsze będzie łydka. Albowiem według pana Andrzeja to od niej wszystko się w bieganiu zaczyna i bez odpowiednio wzmocnionej łydki, noga biegacza nigdy nie będzie "podawała".

Wspomniane ćwiczenia były fantastyczne i już teraz wiem, że postaram się przynajmniej część z nich na stałe wprowadzić do codziennego treningu. Jednak w tym momencie najważniejszą rzeczą wyniesioną ze spotkania ze specjalistami z Ortoreh-u było dla mnie ich jednoznaczne stanowisko w kontekście nadchodzącej Szczawnicy. Obydwaj zgodnie zaopiniowali, że nie widzą szczególnych przeciwwskazań co do mojego startu w Niepokornym Mnichu. Jedyne na co kazali uważać to zbiegi, na których podobno łatwo można naderwać uszkodzony mięsień. 

A zatem umowa stoi - ja mam zielone światło od ortospeców na niepokorną tułaczkę po Pieninach, a w zamian obiecuję w sobotę nie udawać młodego jelenia pędzącego w dół po stromych górskich zboczach. Ale to za chwilę, bo przecież już dziś wieczorem...Monte Kazura - runda I! A że nad Warszawę przynajmniej z dwóch stron nadciągają burze, może być dzisiaj na Kazurce mokro, ślisko i wesoło...           

6 komentarzy:

  1. Cały czas jestem pod wrażeniem ludzkości tego człowieka. Jeszcze rehabilitacja do tego, WOW! Jeśli ten Pan to czyta, to chylę przed nim głowę i oby takich ludzi było więcej!
    Jak rozumiem na Kazurce się dziś widzimy? Będę miał białą koszulkę z PozTri i czarne 3/4 spodenki i Inov8 na nogach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krasus, nie wydurniaj się! Przez te sweet focie, które rozpuszczasz po sieci rozpoznałbym Cię nawet w stroju marsjanina ;-)
      Do zobaczenia na Kazurce!

      Usuń
    2. O, zastanawiam się nad strojem na Bieg zoo, gdzie można się przebierać, może to jakiś pomysł?:P

      OK, to zobowiązuję Cię to złapania mnie;) Do zobaczyska!

      Usuń
    3. Będę Cię łapał! A ja, jak tak dalej pójdzie, będę ubrany w sztormiak, kalosze i rurkę nurkową ;-)

      Usuń
    4. Oj, będzie błotniście... ;)

      Usuń
    5. Ha, miało być błoto, a była susza!

      Usuń