Along the Łęg (czy ja kiedyś mówiłem, że nie lubię anglicyzmów?) to tytuł dzisiejszego wpisu, a jednocześnie nazwa większego biegowego projektu, który niniejszym chciałbym wam zaproponować. Myślałem o jego realizacji już od jakiegoś czasu, jednak dopiero dziś - po porannej biegowej wycieczce wzdłuż Wisły - postanowiłem ostatecznie wcielić go w życie. Pomysł na Along the Łęg, czyli cykliczne spotkania biegowe na ścieżce spacerowej wzdłuż prawego brzegu warszawskiego odcinka królowej polskich rzek, zrodził się w mojej głowie jakiś miesiąc temu. W kilka tygodni po powrocie do sportu czułem się już wtedy porządnie rozbiegany, jednak doskwierało mi to, że zdecydowaną większość czasu na biegowych ścieżkach spędzam sam. Stąd idea zaproszenia do wspólnego trenowania innych biegowych zapaleńców. Kiedy zacząłem się zastanawiać, gdzie takie spotkania mogłyby się odbywać, pierwsza myśl okazała się ostatnią. Od początku nie miałem najmniejszych wątpliwości, że nadwiślańskie lasy łęgowe, kawałek najprawdziwszej dziczy w sercu miasta, to zdecydowanie najlepsze miejsce z możliwych. Trasa wiedzie od mostu Łazienkowego, pod Poniatowskim, Średnicowym, Świętokrzyskim, Śląsko-Dąbrowskim, Gdańskim, aż do Grota-Roweckiego, przed którym należy zrobić nawrotkę i pokonać ten sam odcinek ponownie, tym razem w przeciwnym kierunku. Całkowity dystans takiej pętli wynosi około 16 kilometrów, a biegnie się w zdecydowanej większości wśród drzew, krzaków, a za mostem Gdańskim nawet wzdłuż rozległych pól.
Obecnie trasa jest bardzo trudna, bo większa jej część jest dosłownie skuta lodem, przez co nawet najbardziej obieżnikowane buty mają na niej problem ze złapaniem przyczepności (choć muszę w tym miejscu oddać, że moje minimusy spisały się dzisiaj bardzo przyzwoicie). Dodatkowo odcinek między mostami Gdańskim i Grota przynosi inny rodzaj trudności, a mianowicie głębszy, dość mocno już rozmięknięty śnieg, po którym biegnie się jak po dziurawej, mokrej gąbce. Ale nawet te przeszkody ani odrobinę nie ujmują szlakowi wzdłuż łęgów niezwykłego uroku i ogromnego treningowego potencjału. Co prawda na ten moment jest zbyt ślisko, żeby pracować na nim nad szybkością, ale na długie wybiegania jest wprost doskonały. A jeśli słoneczna pogoda się utrzyma, już wkrótce na ścieżce nie powinno być śladu ani po lodzie ani po śniegu, i wtedy będzie tam po prostu bajkowo!
Podczas mojej dzisiejszej wycieczki wzdłuż Wisły, oprócz sprawdzenia stanu trasy, zastanawiałem się też nad założeniami spotkań Along the Łęg. Komu i czemu miałyby one służyć? Tak więc, po pierwsze, chodzi o to, żeby dać sobie szansę na pobieganie w grupie, wymienienie się doświadczeniami i poradami, po drugie, bieganie wśród drzew to wspaniała sprawa, a nie każdy jest na tyle odważny, żeby zapuszczać się w tę miejską dżunglę w pojedynkę, a po trzecie, łęgowy szlak to naprawdę wspaniałe miejsce do doskonalenia swoich biegowych umiejętności. I to zarówno dla zaawansowanych jak i dla tych dopiero raczkujących w biegowym świecie. Wymyśliłem też, że podstawową regułą spotkań będzie to, że grupa (jeśli w ogóle się jakaś uzbiera) dostosuje prędkość do najwolniejszego uczestnika. Jednak nawet najwolniejszy musi być w stanie pokonać dystans 16 kilometrów - tu nie będzie taryfy ulgowej! Ogólnie rzecz biorąc, chodzi o to, żeby raz na jakiś czas przebiec się całą paczką i dobrze się przy tym bawić.
I tylko jedna kwestia - w sumie dość istotna - wciąż pozostaje dla mnie niewiadoma: kiedy miałaby się odbyć pierwsza edycja Along the Łęg i z jaką częstotliwością miałyby miejsce kolejne spotkania. Najłatwiej byłoby mi zaproponować przyszłą sobotę, jednak jest to o tyle niefortunny termin, że właśnie wtedy w Falenicy większość z nas będzie na 5. zawodach z tamtejszego cyklu biegów górskich. A zatem na dobry początek proponuję niedzielę, 16 lutego. Startujemy równo o godzinie 9 rano z plaży na początku ścieżki spacerowej przy moście Łazienkowskim.
Jeśli komuś wygodniej, może dołączyć mniej więcej o 9:05 pod Mostem Poniatowskiego lub o 09:10 pod Mostem Świętokrzyskim. Pod dalszymi mostami pociąg nie zatrzymuje się! Cała pętla powinna nam zająć od półtorej do dwóch godzin, choć może się to zmienić, w zależności od formy przybyłych biegaczy. Jednocześnie, jako samozwańczy organizator tego przedsięwzięcia, jestem zmuszony przekazać komunikat, że uprasza się o nie branie udziału w spotkaniach Along the Łęg przez osoby z niewyleczonymi wadami serca oraz z dotkliwym przeziębieniem, grypą, tudzież z innymi poważniejszymi dolegliwościami.
To co, znajdą się jacyś chętni?
Cześć. Czy w przyszłym tygodniu też biegasz? Może dołączę ;) BTW. gratuluje wyniku w Falenicy!
OdpowiedzUsuńWstępnie planuję sobotę, w zależności od tego, czy znajdą się chętni :-)
UsuńA gratulacje to należą się Tobie - 40-tka w Falenicy prawie złamana, niesamowite...
Heh, w sobotę z rańca zaliczyłem tę trasę...następnym razem Was złapię.
OdpowiedzUsuńUlżyło mi, że jednak są tacy, którym też chce się tam pobiegać :-) Do zobaczenia!
Usuń