Przeczytałem wczoraj na portalu bieganie.pl notkę o tym, że w sieci pojawił się właśnie zwiastun filmu "Unbroken", będącego ekranizacją słynnej książki Laury Hillenbrand (u nas ukazała się pod tytułem "Niezłomny"). Światowa premiera planowana jest na grudzień, zaś w Polsce możemy się jej spodziewać w styczniu przyszłego roku. Ciekawostką jest, że za reżyserię odpowiada Angelina Jolie, a do napisania scenariusza zaangażowano między innymi braci Joela i Ethana Cohen'ów. Jestem bardzo ciekawy, co z tego wyjdzie, bo z jednej strony książka ta jest fantastycznym materiałem na triumfalne przeniesienie jej na duży ekran, ale z drugiej, nie potrafię sobie wyobrazić, jakim sposobem twórcy zdołają pomieścić mnogość wątków z życia jej głównego bohatera w standardowych dwóch godzinach kinowego obrazu tak, by nie prześlizgnąć się jedynie po jego losach. Mimo to wierzę, że dzielna Angelina wspierana przez słynnych braci podołają wyzwaniu i oddadzą w swoim dziele niezwykłą historię Louisa Zamperini najwierniej, jak to tylko możliwe. I mam nadzieję, że ich film zrobi na mnie przynajmniej w części tak duże wrażenie jak książka, która podczas dwóch tygodni lektury pochłonęła mnie bez reszty i nie pozwoliła myśleć o niczym innym niż o dziejach zawadiackiego potomka włoskich emigrantów a zarazem słynnego biegacza, który w czasie działań wojennych II Wojny Światowej został celowniczym amerykańskich sił powietrznych.
Nie chcę zdradzać zbyt dużo z treści "Niezłomnego", na wypadek, gdyby ktoś z was chciał nadrobić czytelnicze zaległości przed obejrzeniem filmu, i skusił się na kilkaset stron niezapomnianej podróży w czasie i przestrzeni, ale myślę, że - na zachętę - mogę przytoczyć kilka podstawowych informacji. Przede wszystkim, trzeba zaznaczyć, że historia Louiego jest prawdziwa (choć czasem naprawdę trudno w to uwierzyć). Ten skromny chłopak z Torrance i jego życie spokojnie mogłyby posłużyć jako scenariusz nie jednego, ale kilku dobrych filmów. Już sama jego kariera lekkoatlety to naprawdę kawał ciekawej sportowej biografii. Myślę, że niejeden biegacz będzie czytał i oglądał z dużym entuzjazmem niezwykłą drogę Zamperiniego od szczeniackich ucieczek przed policją po rodzinnym mieście, aż do udziału w mistrzostwach USA i Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie. W ogóle - co ciekawe - bieganie jest osią całej opowieści, bo w kilku miejscach tylko ono pozwala trwać jej dalej. Myślę, że śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że gdyby Louie nie był biegaczem, z dużym prawdopodobieństwem nie zdołałby przeżyć wojny, nie mówiąc nawet o późniejszym spisaniu swoich doświadczeń. Oczywiście nie można odmówić mu nieprawdopodobnie silnej psychiki i nadludzkiej woli przetrwania, jednak w najbardziej krytycznych momentach to właśnie bieganie zawsze odwracało mu dobrą kartę w powracającej rozgrywce ze zgubą. No może poza sytuacją na oceanie, w której nikt ani nic poza nim samym, nie było w stanie go uratować. Ale historia Louie Zamperiniego to oprócz pasjonującej opowieści o sportowcu, również świadectwo niezwykłych przyjaźni, okrucieństw i nieludzkości wojny, kosztownych zwycięstw i jeszcze kosztowniejszych porażek. "Niezłomny" to również historia niezawinionego upadku człowieka oraz cudownego odzyskania przez niego wiary w siebie i w świat. A jednocześnie to kawał dobrej, wciągającej lektury pozwalającej spojrzeć z dystansu na doskwierające nam problemy. Bo gdy uświadomimy sobie, że większości z nas nigdy nie przyjdzie zmierzyć się nawet z ułamkiem zła i potworności, którym musiał stawić czoła sam jeden Louie Zamperini, od razu lżej się robi na duszy i łatwiej dostrzec pozytywną stronę mocy... Dlatego szczerze polecam "Niezłomnego" każdemu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz