Tegoroczna Wigilia bardziej przypomina pierwszy dzień wiosny niż początek zimy. Na błękitnym niebie powoli wznosi się słońce, a jego promienie skutecznie przeganiają poranny przymrozek. Podobno temperatura ma dziś dojść nawet do 7 stopni. W tym roku nie będzie więc sanek, bałwana ani rzucania się śnieżkami. Na szczęście nie będzie też groźnych upadków na oblodzonych chodnikach w trakcie powrotu z zakrapianej procentem pasterki. No i palce nie odmarzną w długiej kolejce do odwiedzenia szopki. Tylko dzieci pozostają niepocieszone, no bo jak ma do nich doszusować ten Święty Mikołaj na swoich saniach, kiedy pod stopami, zamiast świeżego puchu, skrzypi tylko piasek. Na szczęście sanie Świętego Mikołaja są magiczne i wcale nie potrzebują śniegu, żeby dotrzeć do spragnionych prezentów maluchów. Ale nie tylko najmłodsi czekają na wytęsknione podarki - wypatrują ich mali i duzi, starzy i młodzi, chudzi i grubi, ładni i brzydcy. Wszyscy chcielibyśmy, żeby Święta przyniosły nam to, czego sobie życzymy i o czym marzymy. Jedni najchętniej proszą o zdrowie, inni o nowy telewizor. Jedni wyczekują kolejnej do kolekcji pary wełnianych skarpetek, a drudzy woleliby dostać najnowszy model tabletu. Są tacy, dla których największą radością jest elegancka perfuma, ale też tacy, którzy najbardziej ucieszyliby się z prezentu zrobionego własnoręcznie. Niektórzy lubią znaleźć pod choinką grubą kopertę, a kolejni wolą książkę z dedykacją, którą będą czytać w długie, zimowe wieczory. Tylko ci biegacze jacyś dziwni - nie dość, że przy wigilijnym stole marudzą, że to nie dla nich, tamto za bardzo spieczone, a to znów za tłuste, to jeszcze, zamiast szytego na drutach swetra, woleliby wyciągnąć spod drzewka techniczną bluzę z poliestru. Jeśli rękawiczki, to raczej nie te babcinej roboty, prędzej takie softshell'owe z polarkiem w środku. Kapcie z owczej wełny? Raczej nie. Za to nowy model boost'ów, owszem, to byłoby coś! Nalewka roboty wujka Zdzicha też nie do końca spełni oczekiwania, w przeciwieństwie do zapasu izotoniku w proszku na najbliższe miesiące. Jeśli książka, to tylko biografia Kiliana Jorneta albo Sztuka Biegania Pauli Radcliffe. Zegarek od dziadka z dedykacją na kopercie? Prędzej najnowszy garmin z rewolucyjnie dokładnym gps'em i wbudowanym miernikiem pulsu. To może chociaż elegancki skórzany portfel albo portmonetka z pieniążkiem w środku? Świetny pomysł, tylko jak taki kawał skóry zmieścić potem do kieszonki biegowych legginsów?! Trudna sprawa z tymi biegaczami - jacyś tacy wybredni i wyniośli. Nie chcą przy wigilii napić się z teściem wódeczki, bo rano trening. W ogóle sprawiają wrażenie, jakby najchętniej podziękowali i wstali od stołu natychmiast, żeby wykorzystać ciepły wieczór na dodatkową przebieżkę. Coś w tym jest, że biegacze mają coś na kształt swojego własnego świata, do którego bardzo trudno dotrzeć, jeśli samemu nie jest się jednym z nich. Dlatego na te święta niebiegającym rodzinom życzę dużo wyrozumiałości i zdrowego dystansu do swoich biegających bliskich, a samym biegaczom dużo zdrowia, mało kontuzji i - mimo wszystko - wymarzonych biegowych butów pod choinką, w których w nadchodzącym roku pobiją wszelkie rekordy! Wesołych Świąt!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz